Obywatele a władza na szczeblu lokalnym - Piaseczno24.net
Jesteś tutaj: Opinie » Obywatele a władza na szczeblu lokalnym
15 lipca '10r.

Obywatele a władza na szczeblu lokalnym

Powódź jest wynikiem błędnych decyzji urzędników wydających pozwolenia na budowę na terenach zalewowych oraz rozbrajającej głupoty projektantów - pisze Jerzy Kontkiewicz

Ostatnia powódź w Piasecznie jak i moje osobiste doświadczenia w kontaktach z gminą oraz radnymi gminy Piaseczno skłaniają mnie do ogólniejszych przemyśleń.
Charakterystycznym dla władzy, w tym przypadku Burmistrza Zalewskiego, jest brak odpowiedzialności za powstałą szkodę na osiedlu Piekut Development i w innych nieruchomościach przy ul. Nadarzyńskiej. Zwalanie winy na inne służby, które są mu podległe, jest co najmniej infantylne. A wypowiedzi dla TVN24 były skandaliczne.

Zakładając nawet, że feralny przepust nie należy do gminy, to jednak gmina powinna była dopilnować jego poszerzenia naciskając na jego właściciela czy administratora. Z drugiej jednak strony urzędnicy nie czując nacisku ze strony obywateli odkładali sprawę na później: może się jakoś załatwi; kto się mógł spodziewać takiego deszczu, przecież to był niegroźny strumyk itp.

Nacisk obywateli może odbywać się bezpośrednio w odpowiednich komórkach gminy, lub poprzez wybieralnych przedstawicieli, czyli radnych. Ten drugi sposób jest skuteczniejszy, aczkolwiek wymaga więcej pracy, gdyż trzeba radnego przekonać do swoich racji, a to wymaga znowu zebrania znaczącej grupy ludzi zainteresowanych rozwiązaniem konkretnego problemu. Ma on jednak tę przewagę nad pierwszym sposobem, że rada dysponuje odpowiednimi środkami na jego zrealizowanie. Nie znaczy to , że na tym poprzestajemy.

Konkretną sprawę należy cały czas kontrolować aż do jej zakończenia. Nie można polegać tylko na urzędnikach i radnych. Obywatel zainteresowany lokalnym problemem czy budową lepiej dostrzega usterki i może podpowiedzieć rozwiązania urzędnikom lub radnym. Na tym polega współpraca w społeczeństwie obywatelskim.

Niestety nie mamy jeszcze w pełni ukształtowanego społeczeństwa obywatelskiego, mimo upływu 20 lat od uzyskania pełnej niepodległości. Opiszę to może na przykładzie przebudowy Al. Pokoju. Aleja ta była aleją tylko z nazwy, a jednocześnie jest ważną arterią dla tej części Zlesia Dolnego. Jest jakby pniem drzewa, do którego dochodzą ulice z całego osiedla.
Kałuże i błoto uniemożliwiały w latach 70-tych dojazd karetek pogotowia do posesji. Czekały one na chorych na placyku przy zbiegu ul. Granicznej i Pod Bateriami. W drugiej połowie lat 70-tych mieszkaniec Al. Pokoju związany z firmą budownictwa drogowego załatwił na własny koszt kilkanaście wywrotek destruktu i zasypał najgorsze odcinki Al. Pokoju. Karetki mogły już dojechać, aczkolwiek drogę można nazwać „autostratą”. Resory i przeguby niszczyły się bardzo szybko. Stan drogi był znacznie gorszy niż obecny stan ul. Pomorskiej, która to dopiero od niecałego roku jest wyboista, a nad której stanem rozpisywał się jakiś lokalny patriota w numerze 14-tym „Kuriera Południowego”. My mieszkańcy rejonu Al. Pokoju walczyliśmy o drogę utwardzoną 40 lat, gdy tymczasem ul. Pomorska tamtym mieszkańcom była dana - od ponad 40 lat pięknie wyasfaltowana.
W latach 90-tych obiecywano nam utwardzenie drogi zaraz po wykonaniu kanalizacji komunalnej. Nasz komitet budowy wodociągu i kanalizacji był jednym z pierwszych, toteż kanalizację wybudowano nam w 2003 r. Staraniem kilku mieszkańców terenu obiecano rozpoczęcie utwardzania drogi w 2004 r. Była nawet uchwała Rady Gminy.

Inwestycję skreślono podobno na wniosek burmistrza Zalewskiego , pieniądze skierowano na Julianów i Józefosław. Prawdopodobnie zbyt mała liczba osób była podpisana pod wnioskiem, względnie nie było stałego nacisku na władzę. Potem ważniejsza była ul. Modrzewiowa, która jest zupełnie lokalną drogą.
W maju 2008 r. Wydział Inwestycji zrobił zebranie w sprawie przebudowy Al. Pokoju, na które przyszło kilkanaście osób. Następnie doszły nas wieści, że inwestycja może znowu „spaść z planu”. W tym momencie zdecydowałem się wziąć sprawy we własne ręce. Zebrałem podpisy od mieszkańców całego rejonu od ok. 500 przyszłych użytkowników Al. Pokoju. W kilku przypadkach odmówiono mi, bojąc się władzy, a w kilkunastu podpisano ze stwierdzeniem „a co to da”. Nie widać tu Obywatela znającego swoje prawa i wymuszającego służebną rolę urzędu.
Pisma wraz z podpisami przedstawiłem radnej Woźniak, zainteresowanej rozwojem dróg w Zalesiu, i umówiłem się z wiceburmistrzem Lisem. Przedstawiony materiał zrobił niezłe wrażenie. Dysponowałem wolą znaczącej liczby mieszkańców. W tym momencie szansa na przebudowę al. Pokoju wzrosła do 90%, a ponowne przesunięcie jej w czasie przez burmistrza Zalewskiego zmalało prawie do zera. Nawet on sam zaczął zapewniać nas, że droga powstanie na pewno. No i powstała.

Zainteresowanie mieszkańców samą budową w sensie kontrolnym nie było zbyt duże. Uważali oni, że wszystko jest w rękach fachowców, więc po co kontrolować? Na tym polega pewna bierność społeczeństwa. ?atwiej jest krytykować niż zareagować w czasie wykonawstwa, czy też projektowania, i mieć jakikolwiek wpływ na inwestycję.

Najistotniejszym według mego zdania jest zainteresowanie społeczeństwa w okresie projektowania. Zawsze są wśród nas fachowcy z różnych dziedzin, co umożliwia krytyczne spojrzenie na powstające projekty. W tym duchu uaktywniałem współmieszkańców, by przy dalszych projektach uczestniczyli w większym zakresie, co udało się np. przy projektowaniu ul. Wilanowskiej.

Wracając do powodzi w centrum Piaseczna: jest ona wynikiem błędnych decyzji urzędników wydających pozwolenia na budowę na terenach zalewowych oraz rozbrajającej głupoty projektantów zwężających przekroje spustów i przekroje rur w kierunku biegu nurtu.

Nie trzeba być żadnym specjalistą, by wiedzieć, że rzeka z biegiem nurtu zwiększa swoją objętość, więc przekroje rowów i rur muszą się zwiększać. Parafrazując słowa Churchila, że „nie można zostawiać obrony Kraju w rękach zawodowych wojskowych”, w naszym przypadku dotyczy to urzędników i projektantów.

Pozostaje sprawa odpowiedzialności - straty są bardzo duże.

Z sytuacji popowodziowej wyłania się kompletny brak współpracy między starostą, burmistrzem i kierownikiem WZMiUW - i to są osoby odpowiedzialne za powódź w Piasecznie. Zupełnie nie rozumiem autora artykułu w „Kurierze Południowym” nr 22 podpisanego TW, który napisał, że należałoby szukać osób winnych powodzi. Osoby na kierowniczych stanowiskach odpowiadają za swe czyny. Jednocześnie od tych osób wymagamy zdolności zarówno kierowniczych, ale też kooperacyjnych. Nie mogą się one zachowywać jak przysłowiowy szlachcic na zagrodzie.

Pozostawiam powyższe do oceny przez Obywateli Piaseczna oraz Powiatu Piaseczyńskiego i wyciągnięcia wniosków przy najbliższych wyborach samorządowych.

Jerzy Kontkiewicz



Komentarze

Caspar - 17 sierpnia '10r. 13:21
W pełni się z Panem zgadzam. Dodatkowo strasznie irytujące jest wypowiadanie się wszystkich jako ekspertów, ale tylko do momentu, gdy nie trzeba czegoś podpisać, albo podać swojego nazwiska. Nie może być tak, że lokalna władza czy z resztą jakakolwiek, jest "po drugiej stronie barykady". W Stanach ludzie bardziej interesują się lokalnymi wyborami niż wyborami wyższego szczebla. Bo wiedzą, że to co się dzieje w okolicy, dotyczy ich najbardziej. W Polsce jest z tym źle. Ale są oznaki poprawy ;)
Komentarz użytkownika sławek z dn. 4 grudnia '10r. 19:01
został ukryty z powodu naruszania zasad forum.

Dodaj swój komentarz


Publikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu, redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Każdego użytkownika obowiązują zasady forum.

Piaseczno24.net - nowa wizja informacji to najszybsze źródło wiadomości z Piaseczna i okolic. Gościmy codziennie na monitorach wszystkich mieszkańców naszej gminy.