My, a naprzeciwko lufy karabinów - Piaseczno24.net
Jesteś tutaj: Pozostałe » My, a naprzeciwko lufy karabinów
14 sierpnia '14r.

My, a naprzeciwko lufy karabinów

Chojnów zapłacił wysoką cenę za pomoc powstańcom i partyzantom. 70 lat temu Niemcy spalili wieś i zabili 23 mieszkańców.



Powstańcy warszawscy z oddziałów Armii Krajowej rozbitych na Ochocie, Woli i Mokotowie dotarli do Chojnowa już 2 sierpnia 1944 roku. – Przyszli całkowicie mokrzy i bardzo zmęczeni. W naszej stodole przez dwa tygodnie mieszkało ich 15. Podobnie było w sąsiednich zagrodach – wspomina Janina Obuchowicz, będąca jednym z ostatnich świadków wydarzeń sprzed 70 lat. W Chojnowie zorganizowano sztab i szpital, a nawet rzeźnię.

Życie w lesie


W pierwszej połowie sierpnia w Lasach Chojnowskich ukrywało się przeszło tysiąc partyzantów. Były to zbłąkane grupy z Warszawy, oddziały z Piaseczna, Jeziorny, okolic Góry Kalwarii, a także konny oddział z Lubelszczyzny. Z czasem ten obszar zaczęto nazywać Rzeczpospolitą Chojnowską. Niemcy się tu nie zapuszczali, a na transporty okupanta przejeżdżające drogą z Góry Kalwarii do Piaseczna urządzano zasadzki, szczególnie nocą. Tak partyzanci pozyskiwali broń i zaopatrzenie.

– Jeszcze długo po wojnie leżały w rowach przydrożnych spalone wraki samochodów – mówi Alfred Ptak, uczestnik sierpniowych walk na naszym terenie.

Niemcy panowali w Piasecznie. Po ataku miejscowej kompanii Narodowych Sił Zbrojnych ppor. „Antka” (Mariana Orłowicza) w dniu wybuchu powstania, hitlerowcy spalili wieś Orężna i rozstrzelali część jej mieszkańców. Wojenny komendant miasta zagroził obróceniem miasta w gruzy w przypadku kolejnych „bandyckich napadów” na okupacyjne wojsko i przyjmowania zbiegów z Warszawy.Względy spokój w Lasach Chojnowskich potrwał krótko.

Przedarli się nieliczni


15 sierpnia w Wojciechowicach odbyły się obchody Święta Wojska Polskiego. Została odprawiona polowa msza św., a dowódca leśnego zgrupowania kpt. Marian Kęsicki „Grzegorz” przyjął defiladę. Jeszcze tego samego dnia do ukrywających się w lesie oddziałów dotarło wezwanie gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”, dowódcy AK, o udzielenie szybszej pomocy zbrojnej walczącej Warszawie.

Partyzanci w sile około 900 żołnierzy wymaszerowali w nocy z 16 na 17 sierpnia w kierunku Kabat. Dowodził nimi powstaniec z Ochoty ppłk. Mieczysław Sokołowski „Grzymała”. Zginął jako jeden z pierwszych podczas szturmu na opanowaną przez Niemców szkołę w Powsinku. – Tylko niektórym oddziałom, około 300 żołnierzom, udało się przedrzeć na Czerniaków i Powiśle – podaje Dorota Zając, piaseczyńska historyk i krajoznawca.

Oddziały rozbite przez wroga w Lesie Kabackim i Wilanowie wycofały się ponownie do lasu pod Piasecznem. Niemcy z pomocą Ukraińców zadali im jeszcze jeden cios 25 sierpnia. Przybyło ich w ten rejon około 3000, mieli wsparcie artylerii. Usłyszawszy kanonadę, większość leśnych oddziałów w porę się ewakuowała na południe. To był koniec Rzeczpospolitej Chojnowskiej.

Śmierć pięciu braci


Rankiem 25 sierpnia żołnierze Wehrmachtu dotarli do Chojnowa, Orzeszyna i Pilawy. Wszystkie rodziny wyganiano z domów i przepędzano na polanę za torami wąskotorówki w Pilawie. Mężczyzn, którzy zbiegli pospiesznie do lasu, żeby ukryć się wśród zarośli, rozstrzeliwano na miejscu. – Syn sąsiada Grochockiego ukrył się na polu z kartoflami. Tam zginął – opowiada 77-letni Kazimierz Świetlik.

Janina Obuchowicz z dwiema koleżankami schowały się w ziemiance przygotowanej na polu przez jej ojca. Niemieccy żołnierze jednak odnaleźli schron. Zamierzali do jego wnętrza wrzucić granat. – Jedna z koleżanek znała język niemiecki, krzyczała, że wyjdziemy. Pozwolili nam wyjść, a potem zaprowadzili do Pilawy – opowiada 89-latka.

Największy dramat spotkał rodzinę Czapskich. Zginęło pięciu braci, którzy akurat zeszli się na noc do domu. – Kiedy pędzono nas do Pilawy, ich dom płonął, a mężczyźni leżeli przy płocie – opowiada Kazimierz Świetlik.

– Niemcy dokładnie wiedzieli, w których gospodarstwach ukrywali się partyzanci, ktoś im to zdradził. Podpalali tylko te domy. Sąsiedniego Orzeszyna nie ruszyli – opowiada Krystyna Drożdż, która jako 8-latka była świadkiem pacyfikacji Chojnowa.

Do dziś pozostaje tajemnicą, kto wskazał wrogowi domy wspierające armię podziemną. Być może byli to miejscowy sklepikarz i jego żona, na których później partyzanci wykonali wyrok.

Niemcy nie wiedzieli, co zrobić


W Pilawie około 100 mieszkańców z trzech wsi ustawiono przed lufami karabinów maszynowych gotowych do wykonania egzekucji. Potem oddzielono kobiety z dziećmi od mężczyzn. – Myśleliśmy, że już po nas – wspomina dramatyczne chwile pani Krystyna. Ale nie padły strzały, kolumnę przeprowadzono do tartaku w Żabieńcu. – Podobno Niemcy nie wiedzieli, co zrobić z ludźmi, nie dotarł do nich główny rozkaz. Dlatego tak przeganiali z miejsca na miejsce – mówi Tomasz Staniszewski, którego dziadkowie przeżyli pacyfikację Lasów Chojnowskich.

Z Żabieńca części mieszkańców udało się nocą zbiec, bo hitlerowcy nie pilnowali ich zbyt dokładnie. Pozostałych załadowano do wagonów towarowych i wywieziono do Grójca. Tam powoli ich uwalniano.

Ku czci mieszkańców, którzy polegli w 1944 r., co roku w Żabieńcu organizowane są uroczystości. W tym roku odbędą się w Pilawie 31 sierpnia o godz. 12.00, z udziałem Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego.

Piotr Chmielewski

Komentarze

imię i nazwisko - 7 października '15r. 09:59
a niedługo imigranci zrobią to samo z nami.

Dodaj swój komentarz


Publikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu, redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Każdego użytkownika obowiązują zasady forum.

Piaseczno24.net - nowa wizja informacji to najszybsze źródło wiadomości z Piaseczna i okolic. Gościmy codziennie na monitorach wszystkich mieszkańców naszej gminy.