Łukasz K., oskarżony o płatną protekcję były szef PO w powiecie, tydzień temu usłyszał wyrok skazujący.

Zgodnie z propozycją byłego samorządowca, zaakceptowaną przez prokuraturę, sąd orzekł prawie 200 tysięcy złotych kary. – Mężczyzna przyznał się do winy, ponadto uważamy wysokość grzywny za wystarczająco dolegliwą – tak Przemysław Nowak, rzecznik prasowy warszawskiej Prokuratury Okręgowej, uzasadniał nam, dlaczego Łukasz K. nie trafi za kratki.

Po zatrzymaniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne K. jednak siedział w areszcie tymczasowym przez 79 dni.

Na czwartkowym posiedzeniu sądu zabrakło byłego samorządowca. Nie stawił się też drugi z oskarżonych – biznesmen Moshe T.

W marcu zeszłego roku obydwu panów Centralne Biuro Antykorupcyjne nakryło w hotelu w centrum Warszawy na dobijaniu targu. Moshe T. przekazywał Łukaszowi K. 150 tys. zł – pierwszą transzę z 600 tysięcy. Działacz PO miał obiecać biznesmenowi, że pomoże mu w uzyskaniu korzystnej zmiany planu zagospodarowania przestrzennego dużej działki koło Piaseczna.

Prokuraturze nie udało się jednak udowodnić, że K. miał jakąkolwiek realną szansę wpłynięcia na władze gminy, by zmieniły przeznaczenie działki. Stąd zarzucono mu jedynie płatną protekcję.

Wyrok nie jest prawomocny.

Piotr Chmielewski