Śledczy zarzucili siedmiu osobom popełnienie przestępstw związanych z przebudową dróg powiatowych w Głoskowie i Gołkowie.

Piaseczyńska prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Warszawie akt oskarżenia przeciwko byłemu staroście, jego zastępcy oraz właścicielom firmy wykonawczej. Na ławie oskarżonych mają też zasiąść były szef Zarządu Dróg Powiatowych (ZDP) i dwaj inspektorzy, którzy nadzorowali zrealizowaną w latach 2008–2010 przebudowę ciągu ulic Millenium i Radnych w Głoskowie oraz Zielonej i Gołkowskiej w Gołkowie.

– Akta przesłaliśmy do sądu wyższej instancji ze względu na szkodę wielkich rozmiarów, określoną przez nas na około 213 tys. zł – informuje Artur Wańdoch, wiceszef prokuratury.

Śledztwo toczyło się przez ponad trzy lata. Oskarżonym postawiono różne zarzuty. Najpoważniejsze wiążą się z karą do ośmiu lat więzienia.

Dwoje właścicieli firmy wykonawczej stanie przed sądem za to, że – jak przekonuje prokuratura – dopuściło się oszustwa. Aby otrzymać kontrakt, rzekomo zaniżyli oni ceny części robót, a potem podpisali umowę „bez zamiaru wykonania części prac i ich nie wykonali”. W trakcie inwestycji – twierdzą śledczy – wykonawca zrealizował inne, nieobjęte umową roboty, uważając, że są one równoważne tym, których się nie podjął.

Dwóm inspektorom nadzoru, a także byłemu staroście i byłemu wicestaroście prokuratura zarzuciła popełnienie przestępstwa „w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”. Inżynierowie mieli podpisać się pod dokumentami zawierającymi nieprawdę i przez to umożliwić dokonanie oszustwa przez wykonawcę. Z kolei włodarze, „działając na niekorzyść powiatu”, zdaniem śledczych poświadczyli nieprawdę (jakie prace w rzeczywistości wykonano), by wprowadzić w błąd jednostkę udzielającą unijnego dofinansowania tej inwestycji.

Byłego dyrektora nieistniejącego już ZDP oskarżono o niedopełnienie obowiązków służbowych.

O opiewającej na około 7,6 mln zł przebudowie dróg w Głoskowie i Gołkowie było głośno podczas przeprowadzania prac. Powiatowa opozycja mówiła wówczas o nieprawidłowościach. Przetargowi na wykonawcę, a następnie wykonanym robotom przyglądały się zaś m.in. Najwyższa Izba Kontroli oraz Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych. W rezultacie powiat musiał zwrócić 314 tys. zł z 3-milionowej dotacji z UE.

Termin rozpoczęcia procesu jeszcze nie został wyznaczony.

Piotr Chmielewski